Półksiężyc

semestr04_08a
semestr04_08b

Once

„Once” reż. John Carney

Do kina szedłem bez przekonania. Zapowiadała się kolejna historia o miłości pomiędzy młodymi artystami, w dodatku w musicalowej konwencji. Moje obawy częściowo rozwiała informacja, że film Irlandczyka Johna Carneya otrzymał Nagrodę Publiczności na festiwalu filmów niezależnych w Sundance.
Chłopak i Dziewczyna (brak imion, czyli kolejny znak, że to historia jakich wiele) poznają się na dublińskiej ulicy, gdzie on zarabia na życie grając na gitarze. Czeska emigrantka i Irlandczyk stopniowo otwierają się na siebie. Łączy ich zagubienie w pędzącym świecie i pasja do muzyki, dzięki której nagrają płytę.
Czy będą na tyle odważni, by zerwać z przeszłością i być razem (Chłopak ciągle nie uporał się z dawnym związkiem, Dziewczynę wkrótce odwiedzi jej czeski mąż)?
Rzeczywiście banalna historia, ale za to jak opowiedziana! Bezpretensjonalnie, dowcipnie, z wyczuciem i nie przekraczając, cienkiej w tego typu opowieściach, granicy naiwności (finał). Nie byłoby to możliwe bez niesłychanej naturalności i spontaniczności aktorów. W role Chłopaka i Dziewczyny wcielili się prawdziwi muzycy – Glen Hansard z ?The Frames? (podobno jedna z ulubionych kapel Bono) i pieśniarka/pianistka Marketa Irglova.
Wyjątkowo nie rażą wyraźne uproszczenia scenariuszowe (np. w banku, gdzie starają się o pożyczkę, urzędnik przypadkowo okazuje się być fanem rocka i byłym muzykiem).
Realizacja pochłonęła jedynie 75 tys. funtów. Narzekający na niskie budżety Polscy twórcy mają przykład do naśladowania. Mała rzecz a cieszy.

Recenzja ukazała się w internetowej wersji Magazynu Studentów „Semestr”

Ostrożnie, pożądanie

ostrożnie pożądanie/ang lee

ostrożnie pożądanie/ang lee

Joshua Leonard – wywiad

semestr01_02_08_leonard

MAŁA WIELKA MIŁOŚĆ

Ostatniego dnia lutego odbędzie się premiera filmu Łukasza Karwowskiego pt. ?Mała wielka miłość?. W rolach głównych, obok Agnieszki Grochowskiej, wystąpi Joshua Leonard, z którym rozmawiałem o jego twórczości oraz współpracy z polską ekipą.

Borys Lissewski: ? Twoi rodzice związani są z teatrem, za namową ojca w dzieciństwie grałeś w kilku sztukach. Później jednak przez długi czas nie zajmowałeś się aktorstwem. Byłeś fotografem, promotorem zespołów? Co sprawiło, że przypomniałeś sobie o aktorstwie?
Joshua Leonard: ? Głównym powodem był ?Blair Witch Project?. Mieszkałem w Nowym Jorku, miałem dwadzieścia parę lat. Film mnie fascynował i chciałem zrobić własny dokument, chciałem zostać reżyserem. W tym czasie pracowałem w szkole filmowej oraz w wytwórni filmów dokumentalnych. Właśnie wtedy kilkoro moich przyjaciół wpadło na pomysł zrobienia ?Blair Witch Project. I zagrałem, po raz pierwszy od czasów podstawówki. Traktowałem tę rolę raczej jako rodzaj eksperymentu i wcale nie myślałem o zostaniu aktorem. Myślałem po prostu, że wezmę udział w ciekawym projekcie. Po tym, gdy okazało się, że film odniósł sukces komercyjny, otworzyła się przede mną możliwość, by grać w innych filmach i odkryłem, że praca aktora naprawdę mi się podoba.

? Czy spodziewałeś się, że ?Blair Witch Project? zdobędzie tak dużą popularność i ułatwi Ci dalszą karierę aktorską?
? Nie, nie sądziliśmy, że ten film odniesie taki sukces. Zrobiliśmy go za niewielkie pieniądze. Nikt z nas nie miał specjalnego doświadczenia. Było dla nas kompletnym zaskoczeniem, kiedy zaczął cieszyć się tak dużą popularnością i miał tak liczną publiczność. Nadal jednak ? nieważne, czy chodzi o produkcje niezależne, czy też wielkobudżetowe ? staram się wybierać filmy z wielowymiarowymi bohaterami, których zagranie umożliwi mi rozwój zarówno aktorski, jak i osobisty. Na podobnej zasadzie staram się dobierać ludzi, z którymi pracuję. Wiadomo, że chciałbym, aby film się podobał publiczności, ale nie sądzę, aby można było zrobić dobry film, myśląc tylko o popularności. Myślę, że to właśnie tak powstają kiepskie filmy ? twórcy wyłącznie chcą przypodobać się potencjalnym widzom. Chodzi o to, by zebrać dobrą ekipę, gdzie każdy da z siebie wszystko. Będąc artystą, musisz być w stu procentach wiernym sobie i stawiać przed sobą wciąż nowe wyzwania. Potem pozostaje już tylko czekać i mieć nadzieję, że komuś się to spodoba. Jestem dumny z wielu filmów, które zrobiłem, i to z zupełnie innych powodów niż ich popularność. Podobnie jest z ?Blair Witch Project?? stał się wielkim sukcesem, ale moja duma wynika raczej z tego, że robiliśmy coś, w co naprawdę wierzyliśmy.

? Chociaż grałeś i w komediach, i w dramatach, jako aktor kojarzony jesteś głównie z horrorami, choćby z ?Blair Witch Project?, ?Topora? czy ?Madhouse?.
? Tak, ludzie kojarzą mnie głównie z ?Blair Witch Project? i pewnie stąd ta opinia. Jednak grałem w różnych filmach wielu gatunków. Nie obchodzi mnie za bardzo, co myślą o mnie ludzie. Jeśli mają mnie za aktora z horrorów, nie będę przekonywał ich, że jest inaczej. Moim zadaniem jest robić, co do mnie należy, i pozostać wiernym sobie. Kiedy spojrzysz w moją filmografię, zobaczysz, że rzeczywiście zagrałem w paru horrorach. Jednak większość to niezależne produkcje, dużo dramatów, kilka komedii i trochę telewizyjnych produkcji. Jak każdego fana kina interesują mnie rozmaite gatunki i cieszy mnie praca nad różnymi filmami.

? Wkrótce będziemy mogli Cię zobaczyć w komedii romantycznej pt. ?Mała wielka miłość? w reżyserii Łukasza Karwowskiego. Grasz tu wziętego prawnika, który dowiaduje się, że Polka, z którą wdał się w romans, spodziewa się dziecka i zamierza go odwiedzić w Los Angeles. Czym ujął Cię scenariusz, że przyjąłeś tę rolę bez wahania?
? Myślę, że naprawdę interesujące w tym filmie jest to, że wprawdzie jest romantyczną komedią, ale postacie są dużo ciekawsze niż w tradycyjnych filmach tego gatunku. Nie są płytkie ani jednowymiarowe. Ani Agnieszka Grochowska, ani ja nie jesteśmy typowymi aktorami komedii romantycznych. Mamy zupełnie inne doświadczenia w pracy aktorskiej. Zapewniam, że nie jest to zwykła komedia romantyczna, ale film bardziej realistyczny, z wielowymiarowymi bohaterami.

? Jak pracowało Ci się z polską częścią ekipy ? reżyserem Łukaszem Karwowskim, aktorką Agnieszką Grochowską? Czy współpraca z nimi znacznie różniła się od tej, do której byłeś przyzwyczajony?
? Film ten porównałbym do niezależnych produkcji amerykańskich, przy których często pracuję. Wiem, że rzadko kiedy da się przy nich uniknąć różnych wpadek czy zaniedbań. W tym wypadku było inaczej. Trafiłem na jedną z najlepszych ekip, z jakimi do tej pory pracowałem przy niezależnych produkcjach. Najpierw bardzo spodobał mi się scenariusz. Postanowiłem więc spotkać się z Łukaszem, który był akurat w Los Angeles. Okazał się bardzo bystrym i wesołym facetem. W pracy jest zawsze skupiony, wie dokładnie, co chce osiągnąć, przy tym skromny i nastawiony na współpracę. Z takim reżyserem, z takim człowiekiem, przy realizacji filmów pracuje się bardzo komfortowo. Bezwarunkowe i twórcze zaangażowanie oraz chęć słuchania siebie nawzajem są podstawą udanej współpracy. Praca nie może być tylko zabawą. Wspaniale pracowało się z całą ekipą, szczególnie z Agnieszką, która jest typem aktora, za którego sam chciałbym się móc uważać. Potrafi skoncentrować się na pracy. Bardzo istotne jest dla niej odszukanie prawdy o swojej postaci. Dorównanie jej umiejętnościom aktorskim stanowiło dla mnie wielkie wyzwanie. No i jest przy tym piękna, seksowna i czarująca.

? Część zdjęć do filmu ?Mała wielka miłość? kręcona była w Warszawie. Czy była to Twoja pierwsza wizyta w Polsce? Czy tak właśnie sobie ją wyobrażałeś?
? Tak, to był mój pierwszy pobyt w Polsce. Zawsze chciałem tu przyjechać, ponieważ część mojej rodziny ze strony matki jest z Polski, ale wcześniej nie miałem okazji. Bardzo mi się tutaj podoba i mam nadzieję, że zawitam jeszcze do Polski wiele razy.
Jeśli chodzi o oczekiwania, to szczerze mówiąc, na nic konkretnego nie liczyłem. Po prostu byłem otwarty na nowości i nastawiony na przygodę. Kiedy wspomniałem kumplom, że jadę do Polski, pierwszą rzeczą, którą usłyszałem było: ?Stary, tamtejsze kobiety są naprawdę niezłe!?. Miałem nadzieję, że to prawda, i rzeczywiście? (śmiech).

? W 1999 roku założyłeś własną wytwórnię Perception Media Films. Co Cię do tego skłoniło?
? Perception Media Films jest niezależnym przedsięwzięciem, którego podjąłem się, aby móc rozwijać własne projekty. Nazwę tę wymyśliłem, mając 16 lat. Już wtedy uważałem, że życie jest takie, jakim je postrzegamy. Jest tyle sposobów patrzenia na daną sytuację, ilu ludzi na świecie. Przy pracy nad swoimi projektami kieruję się tym samym. Nie twierdzę, że mój punkt widzenia jest jedynym słusznym, zawsze podkreślam, że jest to tylko moja wizja.
Założyłem Perception Media Films dla siebie i moich przyjaciół. Mamy na koncie kilka teledysków, nie zajmujemy się reklamami. Myśleliśmy o tym przez chwilę, ale w końcu postanowiliśmy, że nie jesteśmy tym zainteresowani. Nie chodzi nam o robienie pieniędzy, ale o robienie tego, na czym naprawdę nam zależy.

? Już dwukrotnie próbowałeś swoich sił jako reżyser. Twój krótkometrażowy debiut ?The Youth In US? zebrał sporo pochlebnych recenzji. Czy myślałeś o tym, by w przyszłości całkiem skupić się na reżyserii, czy też może traktujesz robienie filmów jako dodatek do aktorskiej kariery?
? Uwielbiam zarówno grać, jak i reżyserować. Mój następny projekt to film ?Spectacular Regret?, do którego napisałem scenariusz. Za kamerą stanę wczesnym latem tego roku. Będziemy kręcić w Los Angeles. Czeka nas wiele pracy…

wywiad znajduje się na http://www.semestr.pl/2,2697.html

Skafander i motyl

SKAFANDER I MOTYL

Jean-Do (Mathieu Amalric), 43- letni naczelny ELLE, w wyniku udaru mózgu zapada na rzadki ?zespół zamknięcia?. Zostaje całkowicie sparaliżowany (nie może nawet mówić). Jego jedynym łącznikiem ze światem pozostaje tylko jedno oko. Casanova, który zostawił matkę swoich dzieci (Emanuel Seigner) dla kochanki, w szpitalu również otoczony jest kobietami. Z pomocą jednej z nich pisze książkę pt. ?Skafander i motyl? o swoim doświadczeniu. To właśnie ta książka stała się kanwą filmu pod tym samym tytułem. Nie znajdziemy w filmie Schnabla (najlepszy reżyser, Cannes 2007) współczucia, pokrzepienia czy religijnego nawrócenia bohatera. Humor, choć obecny, jest zdawkowy i wynika raczej z problemów w komunikacji.
Nie ma próby oswajania się z sytuacją przez śmiech, jak w ?Inwazji barbarzyńców?. Nie jest to też kino społeczne o eutanazji (jak ?W stronę morza?), która jako ?rozwiązanie? pojawia się na moment. Zamiast tego mamy czystą obserwację, przeplataną wyobraźnią i wspomnieniami. Siłę rażenia filmu potęgują kapitalne zdjęcia Janusza Kamińskiego (nominacja do Oscara), oddające zamknięcie Jeana. Niemalże sami doświadczamy bezruchu bohatera (tytułowy skafander) i lekkości, nieograniczoności jego duszy (motyl).Film jest próbą spojrzenia na życie człowieka, który codziennie na nowo musi szukać w sobie człowieczeństwa. Na rutynę dnia Jeana, jego całkowitą zależność i bezradność nie patrzy się łatwo. Warto jednak podjąć ten wysiłek, by zobaczyć świat z innej perspektywy.

reżyseria: Julian Schnabel
scenariusz: Ronald Harwood, na podstawie powieści Jeana-Dominique’a Bauby’ego
zdjęcia: Janusz Kamiński
produkcja: Francja/USA
czas trwania: 112 min.
dystrybucja: Best Film
obsada:
Mathieu Amalric: Jean-Dominique Bauby
Emmanuelle Seigner: Céline Desmoulins
Max von Sydow: ojciec

recenzja znajduje się na http://www.semestr.pl/2,2684.html

Rambo 2 – próba analizy

John Rambo – republikanin idealny
Próba analizy ideologicznej filmu Rambo 2

Dla wielu to po prostu najbardziej rozpoznawalny bohater kina akcji. Nieugięty samotnik z nieodłącznym nożem, sączący przez zęby kultowe teksty, który przybył do nas wraz z pojawieniem się kaset VHS. Jednak gdy przyjrzymy się uważniej, John Rambo to przede wszystkim głos konserwatywnej Ameryki. Kraju upominającego się o budowane przez blisko 200 lat wartości, takie jak honor, patriotyzm, odwaga, zachwiane pod koniec lat 60 przez rewolucję seksualną, narodziny kontrkultury i Wojnę w Wietnamie. Rambo upomina się o tych, którzy głosu zostali pozbawieni —  weteranów wojennych, zapomnianych, żyjących na marginesie społeczeństwa.

Zgodnie z definicją Jeana-Louisa Comolliego i Jeana Narboniego, opublikowaną na łamach, „Cahiers du Cinéma”: „Każdy film jest polityczny w tym stopniu, w jakim został określany przez ideologię. Ze wszystkich sztuk kino jest najsilniej zdeterminowane ideologicznie, z uwagi na zaangażowane tu środki ekonomiczne.”
Nie inaczej rzecz ma się z Rambo. Wyjąwszy czwartą część jego przygód, wszystkie pozostałe powstały w czasie zimnej wojny —  Rambo (1982), Rambo 2 (1985), Rambo 3 (1988). W tym czasie prezydentem USA był Ronald Reagan (1981-89), republikanin, zażarty zwolennik zimnowojennej retoryki i wyścigu zbrojeń. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wcześniej polityk był popularnym aktorem i zdawał sobie sprawę z siły rażenia widowiskowego filmu przemycającego pożądane treści. John Rambo doskonale spełnił rolę tuby propagandowej urzędującego prezydenta i republikanów, z których ten się wywodził.
Aby lepiej zrozumieć ideologiczną wymowę Rambo, warto zapoznać się z podstawowymi faktami dotyczącymi Wojny w Wietnamie. Mimo, że akcja toczy się już po jej zakończeniu, film wyraźnie próbuje rozliczyć najnowszą historię Stanów Zjednoczonych i dopisać nowe zakończenie pierwszej przegranej wojny w historii USA. Wojny, na którą żołnierzy wysłał demokrata Lyndon B. Johnson, co skrzętnie wykorzystane zostało w „Rambo”.

Wojna wietnamska toczyła się w latach 1957-1975. Po jednej stronie konfliktu stanęła komunistyczna Demokratyczna Republika Wietnamu (wspierana m.in. przez Związek Radziecki i Chiny). Po drugiej Republika Wietnamu i koalicjanci, w tym najważniejsi Amerykanie. Zaangażowanie USA miało na celu przeciwstawienie się powstawaniu nowych państw komunistycznych i opanowania przez komunistów całej Azji, czynnie wspieranego przez ZSRR i Chiny.
Pierwsza znacząca obecność Amerykanów w Wietnamie przypadła na lipiec 1964 roku. Na rozkaz prezydenta, demokraty Lyndona B. Johnsona zwiększono obecność militarną w Wietnamie Południowym do 21 tysięcy. Działania wojenne nie przyniosły zamierzonych efektów i w 1968 amerykańscy wojskowi zażądali zwiększenia amerykańskich sił w Wietnamie o kolejne 206 tysięcy. W tym samym roku większość społeczeństwa amerykańskiego opowiedziała się za wycofaniem z Wietnamu, uznając udział USA za opłakaną w skutkach pomyłkę. Lecz kiedy w 1974 roku w wyborach prezydenckich zwyciężył Nixon i do głosu doszli republikanie, jedynie 20% amerykanów opowiadało się jednoznacznie za natychmiastowym wycofaniem wojsk. W marcu 1975 r. rozpoczął się ostateczny atak armii północnowietnamskiej, w wyniku, którego republika Wietnamu przestała istnieć.

Spróbujmy teraz zajrzeć pod powierzchnię, jaką jest widowiskowe kino akcji, i odnaleźć ideologię, która stoi za serią „Rambo”. Za przykład niech posłuży nam „Rambo 2”.
Film rozpoczyna się sceną z więzienia, gdzie John Rambo odsiaduje wyrok. Widz, który oglądał pierwszą cześć „Rambo”, zdążył już wystarczająco zidentyfikować się z bohaterem. Oto weteran Wojny w Wietnamie, nie mogący znaleźć sobie miejsca po powrocie do kraju. Zapomniany i niechciany, zostaje zatrzymany w prowincjonalnym miasteczku za włóczęgostwo. Brutalna policja sprawia, że powracają obrazy z jenieckich obozów wietnamskich a Rambo ucieka w pobliskie lasy, tropiony niczym zwierzę. Co ważne, nawet mając możliwość zabicia ścigających go policjantów, nie czyni tego, chce tylko by dali mu spokój.
Te krótkie przypomnienie wystarcza, by móc identyfikować się z bohaterem —  to policja jest brutalna, Rambo nie zrobił nic złego, co wykraczałoby poza obronę konieczną a do tego sam się poddał i z podniesioną głową oddał w ręce prawa.
Jego miejscem na pewno nie jest więzienie. Cóż to za kraj, który weteranów wojennych skazuje na odosobnienie – pytają twórcy filmu. Jedynym sprzymierzeńcem we własnym, nieoczekiwanie wrogim kraju jest jego były dowódca z Wietnamu, symbol republikańskich cnót – Trautman. On jedyny nie zapomina o Rambo, przychodzi z propozycją ułaskawienia (od republikańskiego prezydenta Reagana) w przypadku powodzenia misji, której ma podjąć się bohater. W scenie tej pada kluczowa wymiana zdań, charakterystyczna dla reaganowskiej Ameryki. Na pytanie Rambo: „Czy tym razem zwyciężymy?”, Trautman odpowiada: „To zależy od ciebie!”. Nikt nawet nie stara się kamuflować ideologii —  po dziesięciu latach od zakończenia działań wojennych władze nie mogą pogodzić się z pierwszą przegraną przez USA wojną, jaką była Wojna w Wietnamie. Potrzebna jest więc dogrywka, w której Amerykanie wreszcie zatriumfują.

W dalszej części filmu następuje charakterystyczna dla kina ideologicznego typizacja, oddzielenie dobra od zła —  Amerykanów i ich ewentualnych sprzymierzeńców od całej reszty. Amerykanie, których Rambo spotyka po przylocie do Indochin, mają nazwiska —  nie są więc anonimowi. Dowódca Murdock nieprzypadkowo wspomina o „przeklętym upale”. To nie są warunki dla Amerykanów, są tam tylko dlatego, że muszą. Cała baza naszpikowana jest nowoczesną techniką, Trautman radzi: „Skorzystaj z pomocy technologii” i gdy Rambo wchodzi do punktu dowodzenia, gdzie znajdują się najnowsze komputery, słyszy: „To wszystko dla ciebie. Zgromadziliśmy tu każdy najnowszy cud techniki, by zapewnić ci bezpieczeństwo” (w oryginale brzmi to jeszcze dobitniej: „We have the most advanced weapon of the world”. Sprzymierzeńcem tych, którzy służą Ameryce jest technologia, ryzyko jest więc zminimalizowane. Podobnej techniki próżno szukać po stronie wietnamskiej.

W bazie dowiadujemy się szczegółowych informacji o Johnie Rambo —  urodzony w 1947, w wojsku od 64r., a więc jak przystało na wzorowego obywatela nie unikał służby wojskowej. Jest żołnierzem wykwalifikowanym, zna język wietnamski, podczas gdy Wietnamczycy pokazani w filmie nie zadali sobie trudu nauki angielskiego. Ma liczne odznaczenia w tym Medal Honoru —  czy miejsce odznaczonych weteranów jest na śmietniku historii? Co jeszcze istotniejsze Rambo okazuje się mieć indiańsko-niemieckie pochodzenie. Przekaz jest oczywisty —  przedstawiciele każdej grupy narodowościowej, tworzącej wspólnie naród amerykański, nawet jeśli są to doświadczeni przez przybyszów z Europy Indianie, chcą walczyć dla dobra Ameryki, a jeden Rambo jest symbolem ich wszystkich.

Pułkownik Trautman i dowódca Murdock to przedstawiciele dwóch Ameryk. Trautman uosabia wzorowego patriotę, republikanina, któremu nieobojętny jest los amerykańskich jeńców. Murdock natomiast to konformista, racjonalista bez ideałów. O tym, że jest postacią zakłamaną, niegodną zaufania świadczy choćby fakt, że w rozmowie z Trautmanem, którą słyszy Rambo, twierdził jakoby podczas wojny wylądował z 2 batalionem pod Kon Tum. Z ust Rambo dowiadujemy się, że 2 batalion lądował pod Kud Sank, a więc zasługi wojenne Murdocka stają się wątpliwe. Jest przedstawicielem elity, która wysyła prostych żołnierzy, amerykańskich chłopaków na śmierć a sama nie bierze udziału w walce.
Kiedy dowództwo traci kontakt z naszym bohaterem, Trautman chce po niego wyruszyć. Troszczy się o niego (w domyśle o wszystkich amerykańskich chłopców), podczas gdy Murdock uważa to za „zbyteczne”. Życie żołnierzy jest mu obojętne. Murdock zleca Rambo jedynie wykonanie zdjęć ew. jeńców. Jednak to za mało dla reprezentanta Ameryki republikańskiej – w imię idei, nie słuchając rozkazów kłamliwych dowódców, podejmuje samodzielną misję.
Gdy Murdock dowiaduje się, że Rambo znalazł jeńca, każe natychmiast przerwać misję. Jest konformistą, który nie chce, by opinia publiczna dowiedziała się o ich istnieniu, co mogłoby wzburzyć społeczeństwo. Demaskuje go Trautman, mówi: „w ’72 mieliśmy zapłacić Wietnamowi 4,5 miliarda odszkodowania. Odmówiliśmy a oni zatrzymali jeńców”. Przekaz jest czytelny —  pieniądze były ważniejsze niż życie ludzi. Murdock boi się wybuchu kolejnej wojny. Jest racjonalistą nie kierującym się amerykańskimi wartościami, z których najważniejsza to wolność. Przeciwnie Trautman —  wolność amerykańskich chłopców jest dla niego najważniejsza, nawet kosztem wybuchu nowej „słusznej” wojny.

Z Rambo po wylądowaniu w wietnamskiej dżungli ma skontaktować się tajny agent amerykański. Okazuje się nim atrakcyjna Wietnamka —  Co Bao, sojuszniczka Amerykanów. Już jej ojciec służył jako agent Ameryce a ona nie marzy o niczym innym jak o ucieczce do USA —  „Może pojadę do Ameryki. Zacznę nowe życie”. Dzięki informacjom jakie zyskujemy na jej temat, dziewczyna przestaje być nam obojętna. Jedyna dobra Wietnamka jest tajną agentką (prawie Amerykanką). Kiedy ginie, Rambo grzebie jej ciało, bo zasłużyła na to opowiadając się po stronie USA.

Wszyscy pozostali Wietnamczycy są nacechowani negatywnie. Są przekupni – za pieniądze nie wahają się wydać Rambo armii, albo, jak strażnicy obozu jenieckiego, korzystają z usług prostytutek. Niechęć do nich mają potęgować warunki w jakich przetrzymywani są więźniowie. Już gdy Rambo zbliża się do nich, słychać jęki. Gdy podchodzi bliżej, widać wszechobecne pająki i szczury. Jeden z jeńców ukrzyżowany niczym Jezus, zostaje wybawiony przez bohatera, który o resztę upomni się później.
Widz poznaje miejscowych jednowymiarowo —  chciwość, brudny seks, nieludzkie traktowanie jeńców. Kamera nie skupia się na Wietnamczykach, przedstawieni są jako bezkształtna masa, schowani za roślinnością lub w cieniu. Nie widać też twarzy strażnika obozu (zasłania go światło).
Na tym nie koniec „odczłowieczania” Wietnamczyków —  zabrano im nawet prawo głosu, nie tłumacząc kwestii. Rambo może ich więc zabijać, bo widz nie będzie identyfikował się ze złymi ludźmi, nieznanymi z imienia i nie artykułującymi swoich myśli w zrozumiałe słowa. Choć jest brutalny, nigdy nie znęca się nad wrogiem, ale zabija szybko i skutecznie.

Przeważająca technika amerykańska widoczna jest na każdym kroku. Wietnamczycy nie używają łącza satelitarnego, komunikują się prymitywnym gwizdkiem. Ich broń i umiejętności wojskowe również są na niskim poziomie. Ostrzał kutra, którym ucieka Rambo, jest długi i nieskuteczny. Symbolowi konserwatywnej Ameryki wystarcza jeden strzał z rakietnicy, by rozprawić się z wietnamską łodzią.

Aby przekaz był wystarczająco czytelny dla każdego, schwytany (na wskutek braku pomocy konformistycznej części swoich rodaków) i zakuty w dyby Rambo przedstawiony jest w pozycji chrystusowej, co dodatkowo podkreślają jego długie, rozwiane włosy. Symbolicznie cierpi więc za Amerykę.

Druga połowa filmu ujawnia kto jest prawdziwym zagrożeniem Ameryki AD 1985. Wietnamczycy, choć ciągle groźni (w końcu komuniści), ustępują miejsca swoim towarzyszom z Rosji. W obozie, gdzie przetrzymywany jest Rambo, lądują Sowieci. Dopiero oni są prawdziwym przeciwnikiem, godnym USA. Nawet broń używana przez Wietnamczyków pochodzi z Rosji. Rosjanie mają helikoptery i nowoczesną broń. Są prawdziwym zagrożeniem. Ich pokonanie wymaga znacznie więcej wysiłku (długa walka na pokładzie helikoptera). O tym, że to właśnie Rosjanie są pierwszoplanowym wrogiem świadczy m.in. fakt, że w przeciwieństwie do Wietnamczyków, zyskali twarze a ich dowódcy mają nazwiska. Ponadto mówią po angielsku, więc można ich traktować poważnie. To oni stosują najbardziej wyszukane tortury z rażeniem prądem na czele. Stosują brutalne metody, więc ich śmierć jest tym bardziej usprawiedliwiona. Gdy giną wrogowie USA, ich śmierć pokazana jest jednak za pomocą planów ogólnych. Nie widać cierpienia, tylko wybuchy, jak wtedy gdy Rambo przejmuje helikopter i bombarduje pozycje wroga. Finał to pojedynek z radzieckim helikopterem.
Choć zginął jeden jeniec, Rambo i Ameryka, którą prezentuje, zwyciężyli. Kraj nie zostawił nikogo na pastwę wroga. Dawny ład został symbolicznie przywrócony.

Na podstawie wskazanych przeze mnie przykładów ideologii obecnych w filmie widać wyraźnie, że „Rambo 2” stosuje ją świadomie. Trudno więc uciec od wniosku, że powstał na wyraźne polityczne zamówienie lub przynajmniej aprobuje dominującą ideologię. Przytaczając słowa francuskiego filozofa marksisty, Louisa Althussera: —  „ludzie” w ideologii nie „przedstawiają sobie” realnych warunków istnienia, swego realnego świata, ale przede wszystkim swój stosunek do tych przedstawionych warunków. Jest to stosunek, który znajduje się w centrum każdego przedstawienia ideologicznego, a więc urojeniowego realnego świata!”.  Wychodząc od słów Althussera można więc uznać świat przedstawiony w „Rambo” światem, jakim chcieliby go widzieć ludzie u sterów władzy. Taka interpretacja jest tym bardziej prawdopodobna, jeśli zdamy sobie sprawę, że wielkobudżetowe hollywoodzkie filmy wojenne powstają przy pomocy Pentagonu, który nieodpłatnie wypożycza wart wiele milionów sprzęt wojskowy. Warunkiem jest oczywiście ukazanie wydarzeń w zgodzie z panującą ideologią.

W podziale dokonanym przez Comolliego , który dzieli filmy na siedem grup ze względu na stosunek do ideologii, „Rambo” przypisać możemy do grupy filmów o treści politycznej, akceptującej język i wyobraźnię panującego systemu. „Rambo” nie próbuje udawać, że jest inaczej. Ukoronowaniem aprobującego stosunku do panującej ideologii jest finałowa kwestia głównego bohatera: „(…) Chcę, aby nasz kraj kochał nas tak jak my go kochamy. Tego właśnie chcę.”

Rambo to wytwór Ameryki, która potrzebuje bohaterów wojennych, ludzi czynu. Wprawdzie w powieści Davida Morrella, na której bazuje legenda Rambo, bohater zostaje uśmiercony, jednak o tym nierozważnym kroku pisarza nikt już dziś nie pamięta. Duch Rambo, Ameryki, która toczy wieczną wojnę w słusznej sprawie, jest ciągle żywy, czego dowodem interwencje w Iraku czy Afganistanie. Przemysł filmowy wspiera ją jak może, przykładem najnowsze przygody Rambo. Tym razem symbol republikańskiej Ameryki rusza do Birmy, aby bronić chrześcijańskich misjonarzy przed okrutną juntą wojskową. Pozostaje tylko radośnie zawołać: GOD BLESS AMERICA, GOD BLESS JOHN RAMBO!

praca napisana na II roku filmoznawstwa

Sokół maltański – próba analizy

W poszukiwaniu zagubionej męskości.
Próba analizy psychoanalitycznej filmu ?Sokół maltański?

Debiutancki film Johna Hustona, z Humphreyem Bogartem w roli niezależnego detektywa Sama Spade?a, jest dziś klasycznym przykładem filmu noir. Jednak w kryminalnej intrydze ?Sokoła maltańskiego? kryje się drugie freudowskie dno, które postaram się przedstawić w poniższej analizie. Spróbuję udowodnić, że jest to film o mężczyznach, którzy ulegli złudzeniu, że tylko poprzez posiadanie symbolu męskości mogą stać się prawdziwymi mężczyznami. Nie mogą spocząć, dopóki nie zdobędą symbolu fallusa ? drogocennej statuetki sokoła maltańskiego o fallicznym kształcie, która ma przydać im męskiej potencji. Relacje, w jakie wchodzą, ich dążenia, wynikają stąd, że w swoim rozwoju utknęli w fazie fallicznej, a problemy jakie mają, są problemami narcystycznymi. Kobiety w filmie albo służą podkarmieniu ich Ego, albo same biorą udział w morderczej pogoni za fikcyjnym atrybutem władzy i potencji.

Bohaterowie filmu płci męskiej traktują płeć przeciwną w sposób typowy dla osób z problematyką falliczną. Ich nieświadomym założeniem jest, że samo posiadanie penisa czyni ich lepszymi od kobiet. Widać to od samego początku filmu, czyli od sceny, w której poznajemy Spade?a i jego sekretarkę Effie ( w tym, jak Spade zwraca się do niej ?skarbie?). Pobłażanie i traktowanie z góry obecne jest także w scenie, kiedy do jego biura przychodzi po raz pierwszy Bridgit.

W filmie występuje kilka trójkątów edypalnych, a w każdym z nich postacie rozwiązują edypalny konflikt w bardzo niedojrzały sposób, wskazujący znowu na ich falliczność. Pierwszym z nich jest trójkąt: Spade ? Archer ? Bridgit. Archer, który jest wspólnikiem detektywa, chce się zająć sprawą rzekomo zaginionej siostry Bridgit i odciągnąć od niej Spade?a. W ten sposób ustawia się w roli jego rywala. Trójkąty występują w całej historii, także w zmyślonej przez Bridgit ? ona, jej siostra i Thursby.

Spade i Archer są partnerami, ale cały czas jest między nimi rywalizacja. Jak się później okazuje wygranym jest Spade, który jest kochankiem żony Archera. Jednak myliłby się ten, kto myśli, że rywale zabiegają o kobietę. W tym trójkącie nie ona jest ważna, ale to, który z nich jest lepszy.

Symbolika falliczna jest obecna przez cały film, ale zanim pojawi się główny symbol ? sokół, już w momencie śmierci Archera widzimy inny typowy symbol falliczny ? rewolwer, który występuje tu nawet bez trzymającej go ręki.
Scena, gdy Spade przybywa na miejsce zbrodni i patrzy z góry na trupa rywala, pokazuje jeden z typowych narcystycznych problemów ? niechęć do konfrontacji ze śmiercią i niemożność przeżywania smutku. Spade nie odczuwa żadnego żalu po koledze, dewaluuje rywala nawet po śmierci. Na stwierdzenie policjanta, że Archer musiał mieć jakieś zalety, odpowiada od niechcenia ?Na pewno? (?I guess so?).
Niechęć Spade?a do konfrontacji ze śmiercią widać też w scenie, gdy każe sekretarce natychmiast usunąć biurko wspólnika-rywala (Archera) i jego nazwisko z szyldu firmy. Tak jakby go nigdy nie było, a wszelkie uwagi przypominające o jego istnieniu i mogące wzbudzić w nim refleksję na temat jego braku, tragedii dla jego bliskich i samej istoty śmierci obraca w ironiczne uwagi, np. wtedy, gdy Bridgit, choć nieszczerze, wyraża ubolewanie, Spade odpowiada: ?miał polisę na życie, żona go nie lubiła, nie miał dzieci?.

Spade jako typ narcystyczny nie może wejść w normalne związki z kobietami, bo to czyniłoby go zależnym. Interesują go jedynie te, które są już związane (mają męża lub inne zobowiązania) a więc nie mogą zagrozić jego niezależności. To kobiety mają być od niego zależne, a nie on od nich. Atrakcyjne są też tylko te, która karmią narcystycznie jego Ego, są po to, by go wielbić, podziwiać i być w niego wpatrzone. Czuje się prawdziwym mężczyzną, bo nie mogą bez niego żyć, ale on sam nie ma wobec nich zobowiązań. To kobiecie ma na nim zależeć, a nie jemu na niej, ale tę kobiecą zależność ma w głębokiej pogardzie. Świadczy o tym choćby scena z jego kochanką, żoną Archera Ivą, która przychodzi do niego po śmierci męża. Spade zbywa ją odsyłając do domu. Sekretarka Effie, jedyna kobieta, którą ma pod ręką i która pewnie z chęcią zostałaby jego kochanką, nie ma szans, bo jest ?zbyt dostępna?, dlatego traktuje ją aseksualnie jak kumpla, siostrę: ?Równy z ciebie kumpel, siostro!?.

Ponieważ w filmie stosunki między ludźmi opierają się głównie na rywalizacji i walce o to, kto nad kim będzie miał władzę, bohaterowie stosują różne metody na osiągnięcie celu: od manipulacji po uwodzenie, które jest także doskonałą metodą obezwładniania wroga.
Bridgit podkarmia Ego Spade?a, prawiąc mu komplementy. Ma nadzieję, że tym osiągnie, co chce, bo jego narcystyczne Ego upojone pochwałami nie będzie tak czujne. Uwodzeniem posługuje się także homoseksualista Cairo (choć ze względu na kodeks Haysa jego orientacja seksualna pokazana jest oględnie). Przychodzi on do biura Spade?a w sprawie sokoła. Kiedy pozbawi detektywa mocy prawiąc mu komplementy i roztaczając uwodząca aurę, wyciąga broń. Cairo bardzo chce mieć sokoła ale malutka broń jaką się posługuje, symbolicznie wskazuje na jego małą męskość. Spade nie ma najmniejszych problemów z obezwładnieniem Cairo, ani przez chwilę nie czując zagrożenia. Zniewieściały mężczyzna nie jest dla niego rywalem, nie uznaje go za godnego przeciwnika.
Ciekawe na ile twórcy filmu byli świadomi, że homoseksualizm idzie w parze z fallicznością (geje przywiązują dużą wagę do rozmiarów i atrybutów męskości), a na ile postać Cairo usilnie chcącego zdobyć sokoła, uczynili spójną psychologicznie niechcący.
Kiedy Cairo namawia Spade?a do współpracy, mówi mu, żeby ?zdobył ptaka? (język polski czerpie wprost z tego symbolu), nikogo przy tym nie zabijając i żeby zrobił to dyskretnie. To stwierdzenie idealnie określa konflikt edypalny ? jak pozbyć się ojca mającego w posiadaniu atrybut męskości bez uśmiercania go, bez konsekwencji i poczucia winy.
Gdy Spade oddaje broń Cairo a ten ponownie do niego mierzy, detektyw jest rozbawiony, niczym ojciec, gdy widzi synka, który próbuje z nim rywalizować.

Narcystyczna problematyka Spade?a widoczna jest na każdym kroku. W relacji z Bridgit chce widzieć ją silną i niezależną od niego, bo jest to gwarancją, że nie zawiśnie na nim i nie trzeba się będzie o nią troszczyć. Spade nie jest zdolny do miłości. Używa Bridget, by widzieć, że jest wyjątkowym mężczyzną. Fakt, że jest silna i niezależna, czyni ją wartościowym lustrem, w którym detektyw się chętnie przegląda, ale to nie ona go interesuje, lecz własny obraz odbity w jej oczach. Jednak jej cechy są równocześnie zagrożeniem dla niego, musi się mieć na baczności, by ta silna kobieta nie zawładnęła nim i by nawet o tym nie wiedząc, nie zaczął być na jej warunkach, aby ?nie tańczył, jak ona zagra?. Kiedy mówi: ?Nie dbam o twoje sekrety, muszę ci ufać?, myśli ? ?nie ty mnie interesujesz, nie dam się zmanipulować, będzie tak jak chcę?.

W kolejnym trójkącie: Spade, Bridgit i zazdrosna, nasyłająca na nich policję Iva, przegrana była kochanka napawa go odrazą. Nie ma żadnych wyrzutów sumienia, że ją porzucił. Im bardziej ona go błaga, tym bardziej on nią gardzi. To także typowe dla narcyza.
Bridgit go bardziej pociąga, bo jest wyzwaniem, jest kobietą niebezpieczną, przy której można się sprawdzić. To właściwie mieszanka kobiecości i pożądającej fallusa męskości. Jednak Bridgit, choć chciałaby mieć symbolizowanego przez sokoła fallusa, waha się, czy walczyć o niego, czy zrezygnować, bo widzi, jak niebezpieczne jest jego posiadanie. Wygrywa w niej kobiecość – jako kobieta bardziej ceni życie.
Bridgit też jest narcystyczna. Pociąga ją Spade z jego fałszywym Self omnipotentnego mężczyzny, i nienawidzi Cairo za sam fakt, że ten jest homoseksualistą i się nią nie interesuje jako kobietą. Nienawidzi go też za to, że podczas ich wizyty w Stambule prawdopodobnie uwiódł chłopaka, na którego względy miała nadzieję (kolejny trójkąt: Bridgit ? Cairo ? chłopak ze Stambułu). Bridgit, jak pozostałe narcystyczne postacie, nienawidzi przegrywać.

Ciekawą funkcję psychologiczną w filmie pełnią policjanci, którzy nachodzą Sama Spade?a. Symbolizują zasadę rzeczywistości i konfrontują go z nią. Próbują sprowadzić na ziemię jego rozbuchane Ego. Sam się broni, próbuje ich zbyć i ośmieszyć, co jest mechanizmem obronnym.

Cała historia sokoła maltańskiego to opowieść o tym, jak mężczyźni wyrywają sobie atrybut męskości, władzy i potencji, zabijając przy tym kolejnych właścicieli. Widać tu typowe złudzenie osób z problematyką falliczną, z którego wynika niemożność uwolnienia się z kompleksu Edypa. Myśląc, że mogą stać się mężczyzną zabijając ojca i odbierając mu atrybut męskości, wpadają w pułapkę edypalnego konfliktu. Także, gdy w rozmowie w hotelu między Cairo a Spadem staje się jasne, że zdobycie sokoła zależy od zdobycia Bridgit, bo tylko ona wie gdzie on jest, widać, jak myślą mali chłopcy w fazie fallicznej ? że tylko pokonując rywala i zdobywając kobietę staną się mężczyznami.

Podczas spotkania Spade?a z ?Grubasem? Gutmanem, Sam pierwszy raz spotyka mężczyznę, którego musi uznać za godnego mu rywala, który mu zagraża i potraktować poważnie. Obaj, znowu jak mali chłopcy, nie mogą uznać faktu, że to nie dzięki złej woli kobiety nie mogą zdobyć ptaka, czyli stać się mężczyznami. Znowu nie mogą wyjść z edypalnej pułapki, w której wydaje się, że tylko przez zdobycie kobiety – matki, a nie przez uznanie swojej przegranej z rywalem ? ojcem i utożsamieniem się z nim, mogą osiągnąć spokój dojrzałego mężczyzny. Widać tu również typową narcystyczną niechęć do uznania, że coś jest niemożliwe do zdobycia, że leży w gestii kogoś, na kogo można nie mieć wpływu.
W scenie, gdy Spade robi awanturę, tak naprawdę przeprowadza demonstrację siły wobec Grubasa, rywala, którego traktuje poważnie. Zupełnie jakby symbolicznie wymachiwał fallusem, by pokazać, że się nie boi Gutmana, bo ma takiego jak on. Jednak gdy wychodzi od Grubasa, wyciera spocone ręce. Jednocześnie się uśmiecha do siebie, co pokazuje rozdźwięk między jego fałszywym Self a prawdziwym słabym i przestraszonym Ja. Wychodzi na jaw, że gdzieś głęboko, pod maską niewzruszonego macho, jest bojący się i bezradny malutki chłopiec. Spocone ręce nie budzą w nim jednak żadnej refleksji.

W scenie u prokuratora pokazany jest typowy sposób na nie przeżywanie przegranej edypalnej ? unikanie, jako syn, walki z ojcem, poprzez zdewaluowanie go. W ten sposób nie ma ryzyka, że w zdrowej rywalizacji wyjdzie na jaw, jak jest naprawdę, za to można z góry uznać, że jest się lepszym.
Spade ośmiesza wciąż prokuratora, jak zresztą każdą postać symbolizującą ojca, bo dzięki temu, bez wchodzenia w rywalizację, uważa się za wygranego.
Jak bardzo zaprzecza swojej chłopięcej, synowskiej części widać także w tej scenie, tak jak i we wszystkich tych, gdzie występuje postać ojcowska mająca symbolicznego syna. Dla prokuratora jest to stenotypista. Spade zwraca się do niego: ?Zapisałeś synu, czy mówię za szybko??. Synem Gutmana jest jego goryl Wilmer. Każdy z ?synów? jest pomiatany przez Spade?a. Dla niego bycie synem w cieniu ojca jest upokarzające. Spade pogardza osobami, którą wchodzą w taka rolę, bo pogardza tą częścią samego siebie, głęboko zepchniętą do podświadomości. Obserwujemy tu mechanizm projekcji, czyli wyprojektowania na kogoś własnej niechcianej części.
Niby synowie są również obiektami, na których widać inny mechanizm obronny Spade?a – przemieszczenie. Gdy rozbraja Wilmera, robi to niejako w zastępstwie – kastruje jego ulubionego ?syna?, bo nie może wykastrować ojca. Ojciec jest bowiem zbyt silny.
Ale może widać tu też nieświadomą tęsknotę Spade?a za ojcem i jego rywalizację z ?bratem? o niego. Bo Spade, Cairo i Wilmer wchodzą w role trzech braci, rywalizujących o względy ojca (Gutman). Wygrywa ten, który jest najsilniejszy, a ten, który jest najbardziej oddany i zależny od ojca (Wilmer), zostaje poświęcony. Ale jak to bywa u narcyzów, ?prawdziwi mężczyźni? się nie przywiązują, dlatego Gutman dla ptaka (jak najbardziej rozumianego dwuznacznie) poświęca ?syna?, Wilmera. Mówi o tym scena, gdy Spade wyznacza Wilmera na kozła ofiarnego dla policji, który miałby wziąć na siebie dotychczasowe morderstwa. I znów – próbuje go tym samym zdewaluować. Scena ta potwierdza, że Wilmer jest usynowiony przez Gutmana, a Spade chcąc się pozbyć Wilmera, projektuje na niego swoją niechcianą część ? ?syna w cieniu ojca?. Ma nadzieję, zgodnie zresztą z psychologiczną funkcją roli kozła ofiarnego, że obsadzając go w niej i eliminując, pozbędzie się ?syna? w sobie.

Mężczyznom fallicznym (skoncentrowanym na zdobywaniu potencji), wydaje się, że w relacji ojciec-syn, w fazie edypalnej, nie ma żadnego przywiązania między nimi. Nie łączy ich nic wystarczająco silnego, co mogłoby ich powstrzymać przed walką na śmierć i życie, o to, kto ma większą potencję. Dlatego też Gutman zwraca się do Wilmera: ?Synów można mieć wielu, ale sokół maltański jest jeden. Zrozumiesz to jak będziesz starszy.?

Historia sokoła maltańskiego przedstawiona przez Gutmana pokazuje, że prawie zawsze należał on do wielkich tego świata. Każdy ma nadzieję, że wchodząc w posiadanie ptaka, stanie się im równy, zupełnie jak mężczyźni, którzy kupują sobie atrybuty możnych tego świata. Symboliczna w filmie jest scena, gdy Gutman sprawdza, czy sokół jest oryginalny. Oczywiście jest falsyfikatem, jak każdy symboliczny fallus. Ci, którzy chcą się poczuć mężczyznami poprzez zdobycie fallicznych przymiotów, nigdy nie osiągają satysfakcji, bo nie to czyni mężczyznę męskim. Kiedy sokół okazuje się być fałszywy, wychodzi na jaw kolejne narcystyczne przekonanie (w pretensjach Cairo, że trzeba było nie pokazywać właścicielowi statuetki, że jej pragną): ?nie można okazywać, że nam na czymś zależy, bo im bardziej to okażemy, tym mniejsza szansa, że ktoś nam to da?.
Ponieważ celem fallicznych mężczyzn jest ciągłe zdobywanie, Grubasa i Cairo nie zraża fakt, że sokół okazał się fałszywy. Rozczarowanie jest niewielkie, bo nadzieja na osiągnięcie męskości jest lepsza, niż męskość, którą się osiąga w taki sposób. Ta zawsze rozczarowuje, zawsze okazuje się falsyfikatem. Jedynie Spade nie ulega tej ciągłej gonitwie za złudzeniem. Jest tak narcystyczny, że nie chce zależeć ani od pożądliwości, ani od pieniędzy (dlatego pozbywa się wszystkich pieniędzy, które mógł w tej historii zdobyć). Gdyby od kogokolwiek coś wziął, stałby się zależny. Nie chce też być zależny od kobiety, od pożądania jej, dlatego wydaje Bridgit policji. Czuje, że zagrażałaby jego niezależności, że ?jadłby jej z ręki? jak wcześniej Thursby. Dziewczyna stała mu się zbyt bliska, dlatego musi się jej pozbyć. Nic nie będzie miało nad nim władzy ? ani cenny fallus, ani pieniądze, ani miłość.

Jeden z najsłynniejszych filmowych cytatów, kiedy policjant stwierdza, że falsyfikat sokoła jest ciężki i pyta Spade?a, czy zrobiony jest z kamienia, ten odpowiada: ?To ludzkie marzenia? (?The stuff that dreams are made of?), próbuje nam uświadomić, że największym ciężarem w życiu są nasze złudne marzenia. Bo przez nie, zamiast się cieszyć tym, co mamy, ścigamy wyimaginowane szczęście. Ta mądrość z puenty filmu, wypowiadana przez samego Spade?a, z pewnością nie stałyby się myślą przewodnią bohaterów ? są zbyt falliczni i narcystyczni.

praca napisana na II roku filmoznawstwa

Obywatel Kane – próba analizy

Wstęp wzbroniony
Próba analizy narracyjnej filmu „Obywatel Kane” Orsona Wellesa

Arcydzieło Orsona Wellesa należy do najczęściej analizowanych w historii filmu. Dzięki rewolucyjnej formie i nieoczywistej narracji „Obywatel Kane” na stałe przeszedł do kanonu kinematografii, zdaniem wielu stanowiąc jej najważniejsze dokonanie. Przyjrzyjmy się z bliska zawiłościom struktury filmu, która stanowi o jego wyjątkowości.

Już sam początek filmu mówi nam, że wszelkie zabiegi poznania prawdy o życiu Charlesa Fostera Kane’a są skazane na niepowodzenie. Obrazuje to widok płotu z tabliczką „no trespassing” (wstęp wzbroniony). Abyśmy nie mieli co do tego żadnych wątpliwości, podkreśla to identyczne ujęcie końcowe, co razem tworzy klamrę spinającą film. Mimo ostrzeżenia i zakazu wstępu kamera podejmuje próbę pokonania przeszkody i w końcu udaje jej się zakraść do posiadłości w noc śmierci Kane’a, gdy ten na łożu śmierci wypowiada słowo „różyczka”. Kamera jest narratorem umożliwiającym podejrzenie tego momentu. Ustalenie, co kryje się za słowem „różyczka”, stanie się pretekstem wszystkiego, co zobaczymy i motorem napędowym historii. Poza kamerą funkcje narracyjną pełni też kronika filmowa – zawiadamia o śmierci właściciela zamku Xanadu, którą przed chwilą dzięki „uprzejmości” wszechwiedzącej i wszechwładnej kamery mogliśmy obserwować. Informuje ponadto o jego pozycji i bogactwach, które są wymienione z pomocą zabiegu roletki, tutaj mającej zwielokrotnić efekt „przesuwając” przed widzem majątek magnata. Dzięki temu w skrótowej formie zostajemy zapoznani z jego osobą, co potęguje w nas ciekawość poznania tajemnicy jego życia. Już w tej kronice pojawiają się charakterystyczne dla struktury filmu różne opinie o tej samej osobie – związki zawodowe mają Kane’a za faszystę a Walter P. Thatcher, magnat z Wallstreet, przed komisją kongresu uważa go za komunistę. Z kolei sam Kane miał siebie za Amerykanina. Wreszcie z kroniki dowiadujemy się pobieżnie o tym, że był dwukrotnie żonaty, że kandydował w wyborach a w późniejszej części filmu zobaczymy to z bliska w subiektywnych opowieściach bliskich i współpracowników. Kronika jest najbardziej ogólna i nie zaangażowana emocjonalnie.

Kluczową postacią jest dziennikarz Thompson oddelegowany do odkrycia tajemnicy „różyczki”. W tym celu spotka się z osobami, które były blisko Kane’a. Ich subiektywne relacje są szkieletem konstrukcyjnym filmu. Obecność dziennikarza w filmie ma na celu zwiększenie dramatyzmu. Dzięki jego dochodzeniu możliwe jest wprowadzenie retrospekcji. Czas w filmie staje się plastyczną materią – może być zarówno zatrzymany jak i przyspieszony. Rola dziennikarza jest czysto użytkowa i ma na celu napędzenie akcji i spojenie poszczególnych elementów. Podkreślane jest to pokazywaniem go w cieniu, z praktycznie niewidoczną twarzą przez cały film. Całość jego poczynań to tzw. Linia Thompsona. Cały film składa się z triad funkcyjnych, które ustanawiają możliwość wykonania określonego działania, następnie za pomocą ekranowych zdarzeń pokazana jest ich realizacja. W filmie Orsona Wellesa działania te nie przynoszą zamierzonego efektu, mamy zatem do czynienia z tzw. triadą zredukowaną. Linia Thompsona, całość jego zabiegów jest właśnie taką triadą, gdyż nie przynosi rozwiązania zagadki. Jednak dzięki jego staraniom mamy szansę przyjrzenia się życiu Kane’a z bliska, co napędza akcję.
Pierwszą rozmówczynią, jaką wybiera Thompson, ma być druga żona magnata, jednak ta nie chce z nim rozmawiać i dziennikarzowi przyjdzie jeszcze poczekać, by poznać jej relację.

Pierwszą w całości przedstawioną triadą w filmie są dzienniki Thatchera, dzięki którym poznajemy dzieciństwo Kane’a, dowiadujemy się, że odziedziczył on szósty majątek świata i jak przejął dziennik „Inquier”. Dzienniki Thatchera są jego prywatnym, subiektywnym zapisem obcowania z Kanem. Znajdują się w nich jedynie wydarzenia, w których bankowiec osobiście uczestniczył. Abyśmy nie zapomnieli, że wydarzenia na ekranie są tym co czyta Thompson w dziennikach, ujęcia samych dzienników i wydrukowana w nich data stale nam o tym przypomina. Koleje życia Kane’a przetykane są ujęciami, w których Thompson wertuje dzienniki. Reporter nie dowiedział się z nich czym jest „różyczka”, jest to więc przykład triady zredukowanej.

Kolejną triadą w Linii Thompsona jest triada Bernsteina, prezesa zarządu i bliskiego współpracownika Kane’a. Bernstein opowiadając o objęciu „Inquiera” przez Kane’a i pierwszej jego wizycie w redakcji mówi częściowo o rzeczach, których nie był świadkiem. Pojawia się tam później a mówi o tym, co zdarzyło się przed jego przybyciem. Jest to więc pozornie jego narracja, a w rzeczywistości narrator jest wszechwiedzący. Z triady Bernsteina dowiadujemy się dalszych losów Kane’a, przejmowania wpływów na rynku wydawniczym. Wprowadza też postać Lelanda, który jako następny podzieli się z dziennikarzem swoją wersją prawdy. Bernstein nie zna odpowiedzi na podstawowe pytanie o „różyczkę” – triada zostaje zredukowana. Popycha jednak akcje do przodu – Bernstein sugeruje Thompsonowi, by porozmawiał z Lelandem.
Leland podejmuje opowieść tam gdzie przerwał ją Bernstein. Przedstawia Emily, pierwszą żonę Kane’a. Mówi prawie wyłącznie o wydarzeniach, w których nie brał udziału (życie małżeńskie). Później przechodzi do Susan Alexander i okoliczności poznania jej, przy których też nie był obecny. Wszystko pokazane jest z detalami, które wyraźnie zdradzają, iż narratorem jest sama kamera. Narracja jest więc pozornie subiektywna. Lelanda widać dopiero na wiecu wyborczym. Na dobre pojawia się po przegranych wyborach – wtedy powraca jako rzeczywisty narrator subiektywny. Przed wysłuchaniem tego, co o zmarłym ma do powiedzenia jego druga żona – Susan Alexander, która w końcu zgadza się mówić, dzięki Lelandowi poznajemy ją lepiej, więc nie będzie dla widza anonimową narratorką.
W jednej ze scen pijany Leland śpi na maszynie do pisania, gdy wchodzi Kane i Bernstein. Tu kamera nawet nie stara się ukryć, że jest jedynym narratorem.
Po każdej opowieści kamera wraca do dziennikarza i jego rozmówcy, sugerując, że wszystko co przed chwilą widzieliśmy było jego relacją. Każda opowieść zaczyna się wprowadzeniem, w którym widać dziennikarza razem z rozmówcą, następnie retrospektywa i powrót do teraźniejszości.
Susan Alexander wprowadzona na dobre do filmu przez Lelanda także nie jest w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie dziennikarza i jej triada jest zatem zredukowana. Jednak owa zagadkowa „różyczka” jest pretekstem zaistnienia każdej retrospektywy i elementem wprowadzającym element dramatyzmu. Susan w odróżnieniu od Lelanda obecna jest w każdym przytaczanym przez siebie momencie.
Ostatnią triadą filmu jest triada Raymonda, majordomusa Ksanadu, który kontynuuje w momencie, gdzie przerwała Alexander. Nieświadomie wprowadza w błąd dziennikarza mówiąc, że wie, co znaczyły ostatnie słowa właściciela majątku.
Wreszcie triadą można nazwać również całe życie Kane’a, bezowocne poszukiwanie przez niego szczęścia. Pieniądze i sława szczęścia nie przyniosły, pozostaje tęsknota za dzieciństwem, które symbolizuje właśnie „różyczka”. Jednakże sam Kane z oczywistych względów jako jedyny nie może się w filmie wypowiedzieć.
Pozostaje sumą subiektywnych spojrzeń społeczeństwa. Obiektywna prawda o nim nie istnieje. Życie Charlesa Fostera Kane’a jest niczym układanka, nad którą Susan Alexander spędzała całe dnie w zamku Xanadu. Jednak tej układanki nie uda się złożyć Thompsonowi ani nikomu innemu, zawsze będzie brakować jakiegoś elementu.
Prawda jest niedostępna dla ludzi, zna ją tylko kamera – oko Boga. Czy to widz zostaje wywyższony do pozycji demiurga, gdyż zyskuje wiedzę wykraczającą poza poznanie możliwe bohaterom? A może to sam Kane przemawia z zaświatów? Pewne jest tylko to, że ci którzy myślą, że go znali, na zawsze pozostaną poza ogrodzeniem.

praca napisana na II roku filmoznawstwa