Rambo 2 – próba analizy

John Rambo – republikanin idealny
Próba analizy ideologicznej filmu Rambo 2

Dla wielu to po prostu najbardziej rozpoznawalny bohater kina akcji. Nieugięty samotnik z nieodłącznym nożem, sączący przez zęby kultowe teksty, który przybył do nas wraz z pojawieniem się kaset VHS. Jednak gdy przyjrzymy się uważniej, John Rambo to przede wszystkim głos konserwatywnej Ameryki. Kraju upominającego się o budowane przez blisko 200 lat wartości, takie jak honor, patriotyzm, odwaga, zachwiane pod koniec lat 60 przez rewolucję seksualną, narodziny kontrkultury i Wojnę w Wietnamie. Rambo upomina się o tych, którzy głosu zostali pozbawieni —  weteranów wojennych, zapomnianych, żyjących na marginesie społeczeństwa.

Zgodnie z definicją Jeana-Louisa Comolliego i Jeana Narboniego, opublikowaną na łamach, „Cahiers du Cinéma”: „Każdy film jest polityczny w tym stopniu, w jakim został określany przez ideologię. Ze wszystkich sztuk kino jest najsilniej zdeterminowane ideologicznie, z uwagi na zaangażowane tu środki ekonomiczne.”
Nie inaczej rzecz ma się z Rambo. Wyjąwszy czwartą część jego przygód, wszystkie pozostałe powstały w czasie zimnej wojny —  Rambo (1982), Rambo 2 (1985), Rambo 3 (1988). W tym czasie prezydentem USA był Ronald Reagan (1981-89), republikanin, zażarty zwolennik zimnowojennej retoryki i wyścigu zbrojeń. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wcześniej polityk był popularnym aktorem i zdawał sobie sprawę z siły rażenia widowiskowego filmu przemycającego pożądane treści. John Rambo doskonale spełnił rolę tuby propagandowej urzędującego prezydenta i republikanów, z których ten się wywodził.
Aby lepiej zrozumieć ideologiczną wymowę Rambo, warto zapoznać się z podstawowymi faktami dotyczącymi Wojny w Wietnamie. Mimo, że akcja toczy się już po jej zakończeniu, film wyraźnie próbuje rozliczyć najnowszą historię Stanów Zjednoczonych i dopisać nowe zakończenie pierwszej przegranej wojny w historii USA. Wojny, na którą żołnierzy wysłał demokrata Lyndon B. Johnson, co skrzętnie wykorzystane zostało w „Rambo”.

Wojna wietnamska toczyła się w latach 1957-1975. Po jednej stronie konfliktu stanęła komunistyczna Demokratyczna Republika Wietnamu (wspierana m.in. przez Związek Radziecki i Chiny). Po drugiej Republika Wietnamu i koalicjanci, w tym najważniejsi Amerykanie. Zaangażowanie USA miało na celu przeciwstawienie się powstawaniu nowych państw komunistycznych i opanowania przez komunistów całej Azji, czynnie wspieranego przez ZSRR i Chiny.
Pierwsza znacząca obecność Amerykanów w Wietnamie przypadła na lipiec 1964 roku. Na rozkaz prezydenta, demokraty Lyndona B. Johnsona zwiększono obecność militarną w Wietnamie Południowym do 21 tysięcy. Działania wojenne nie przyniosły zamierzonych efektów i w 1968 amerykańscy wojskowi zażądali zwiększenia amerykańskich sił w Wietnamie o kolejne 206 tysięcy. W tym samym roku większość społeczeństwa amerykańskiego opowiedziała się za wycofaniem z Wietnamu, uznając udział USA za opłakaną w skutkach pomyłkę. Lecz kiedy w 1974 roku w wyborach prezydenckich zwyciężył Nixon i do głosu doszli republikanie, jedynie 20% amerykanów opowiadało się jednoznacznie za natychmiastowym wycofaniem wojsk. W marcu 1975 r. rozpoczął się ostateczny atak armii północnowietnamskiej, w wyniku, którego republika Wietnamu przestała istnieć.

Spróbujmy teraz zajrzeć pod powierzchnię, jaką jest widowiskowe kino akcji, i odnaleźć ideologię, która stoi za serią „Rambo”. Za przykład niech posłuży nam „Rambo 2”.
Film rozpoczyna się sceną z więzienia, gdzie John Rambo odsiaduje wyrok. Widz, który oglądał pierwszą cześć „Rambo”, zdążył już wystarczająco zidentyfikować się z bohaterem. Oto weteran Wojny w Wietnamie, nie mogący znaleźć sobie miejsca po powrocie do kraju. Zapomniany i niechciany, zostaje zatrzymany w prowincjonalnym miasteczku za włóczęgostwo. Brutalna policja sprawia, że powracają obrazy z jenieckich obozów wietnamskich a Rambo ucieka w pobliskie lasy, tropiony niczym zwierzę. Co ważne, nawet mając możliwość zabicia ścigających go policjantów, nie czyni tego, chce tylko by dali mu spokój.
Te krótkie przypomnienie wystarcza, by móc identyfikować się z bohaterem —  to policja jest brutalna, Rambo nie zrobił nic złego, co wykraczałoby poza obronę konieczną a do tego sam się poddał i z podniesioną głową oddał w ręce prawa.
Jego miejscem na pewno nie jest więzienie. Cóż to za kraj, który weteranów wojennych skazuje na odosobnienie – pytają twórcy filmu. Jedynym sprzymierzeńcem we własnym, nieoczekiwanie wrogim kraju jest jego były dowódca z Wietnamu, symbol republikańskich cnót – Trautman. On jedyny nie zapomina o Rambo, przychodzi z propozycją ułaskawienia (od republikańskiego prezydenta Reagana) w przypadku powodzenia misji, której ma podjąć się bohater. W scenie tej pada kluczowa wymiana zdań, charakterystyczna dla reaganowskiej Ameryki. Na pytanie Rambo: „Czy tym razem zwyciężymy?”, Trautman odpowiada: „To zależy od ciebie!”. Nikt nawet nie stara się kamuflować ideologii —  po dziesięciu latach od zakończenia działań wojennych władze nie mogą pogodzić się z pierwszą przegraną przez USA wojną, jaką była Wojna w Wietnamie. Potrzebna jest więc dogrywka, w której Amerykanie wreszcie zatriumfują.

W dalszej części filmu następuje charakterystyczna dla kina ideologicznego typizacja, oddzielenie dobra od zła —  Amerykanów i ich ewentualnych sprzymierzeńców od całej reszty. Amerykanie, których Rambo spotyka po przylocie do Indochin, mają nazwiska —  nie są więc anonimowi. Dowódca Murdock nieprzypadkowo wspomina o „przeklętym upale”. To nie są warunki dla Amerykanów, są tam tylko dlatego, że muszą. Cała baza naszpikowana jest nowoczesną techniką, Trautman radzi: „Skorzystaj z pomocy technologii” i gdy Rambo wchodzi do punktu dowodzenia, gdzie znajdują się najnowsze komputery, słyszy: „To wszystko dla ciebie. Zgromadziliśmy tu każdy najnowszy cud techniki, by zapewnić ci bezpieczeństwo” (w oryginale brzmi to jeszcze dobitniej: „We have the most advanced weapon of the world”. Sprzymierzeńcem tych, którzy służą Ameryce jest technologia, ryzyko jest więc zminimalizowane. Podobnej techniki próżno szukać po stronie wietnamskiej.

W bazie dowiadujemy się szczegółowych informacji o Johnie Rambo —  urodzony w 1947, w wojsku od 64r., a więc jak przystało na wzorowego obywatela nie unikał służby wojskowej. Jest żołnierzem wykwalifikowanym, zna język wietnamski, podczas gdy Wietnamczycy pokazani w filmie nie zadali sobie trudu nauki angielskiego. Ma liczne odznaczenia w tym Medal Honoru —  czy miejsce odznaczonych weteranów jest na śmietniku historii? Co jeszcze istotniejsze Rambo okazuje się mieć indiańsko-niemieckie pochodzenie. Przekaz jest oczywisty —  przedstawiciele każdej grupy narodowościowej, tworzącej wspólnie naród amerykański, nawet jeśli są to doświadczeni przez przybyszów z Europy Indianie, chcą walczyć dla dobra Ameryki, a jeden Rambo jest symbolem ich wszystkich.

Pułkownik Trautman i dowódca Murdock to przedstawiciele dwóch Ameryk. Trautman uosabia wzorowego patriotę, republikanina, któremu nieobojętny jest los amerykańskich jeńców. Murdock natomiast to konformista, racjonalista bez ideałów. O tym, że jest postacią zakłamaną, niegodną zaufania świadczy choćby fakt, że w rozmowie z Trautmanem, którą słyszy Rambo, twierdził jakoby podczas wojny wylądował z 2 batalionem pod Kon Tum. Z ust Rambo dowiadujemy się, że 2 batalion lądował pod Kud Sank, a więc zasługi wojenne Murdocka stają się wątpliwe. Jest przedstawicielem elity, która wysyła prostych żołnierzy, amerykańskich chłopaków na śmierć a sama nie bierze udziału w walce.
Kiedy dowództwo traci kontakt z naszym bohaterem, Trautman chce po niego wyruszyć. Troszczy się o niego (w domyśle o wszystkich amerykańskich chłopców), podczas gdy Murdock uważa to za „zbyteczne”. Życie żołnierzy jest mu obojętne. Murdock zleca Rambo jedynie wykonanie zdjęć ew. jeńców. Jednak to za mało dla reprezentanta Ameryki republikańskiej – w imię idei, nie słuchając rozkazów kłamliwych dowódców, podejmuje samodzielną misję.
Gdy Murdock dowiaduje się, że Rambo znalazł jeńca, każe natychmiast przerwać misję. Jest konformistą, który nie chce, by opinia publiczna dowiedziała się o ich istnieniu, co mogłoby wzburzyć społeczeństwo. Demaskuje go Trautman, mówi: „w ’72 mieliśmy zapłacić Wietnamowi 4,5 miliarda odszkodowania. Odmówiliśmy a oni zatrzymali jeńców”. Przekaz jest czytelny —  pieniądze były ważniejsze niż życie ludzi. Murdock boi się wybuchu kolejnej wojny. Jest racjonalistą nie kierującym się amerykańskimi wartościami, z których najważniejsza to wolność. Przeciwnie Trautman —  wolność amerykańskich chłopców jest dla niego najważniejsza, nawet kosztem wybuchu nowej „słusznej” wojny.

Z Rambo po wylądowaniu w wietnamskiej dżungli ma skontaktować się tajny agent amerykański. Okazuje się nim atrakcyjna Wietnamka —  Co Bao, sojuszniczka Amerykanów. Już jej ojciec służył jako agent Ameryce a ona nie marzy o niczym innym jak o ucieczce do USA —  „Może pojadę do Ameryki. Zacznę nowe życie”. Dzięki informacjom jakie zyskujemy na jej temat, dziewczyna przestaje być nam obojętna. Jedyna dobra Wietnamka jest tajną agentką (prawie Amerykanką). Kiedy ginie, Rambo grzebie jej ciało, bo zasłużyła na to opowiadając się po stronie USA.

Wszyscy pozostali Wietnamczycy są nacechowani negatywnie. Są przekupni – za pieniądze nie wahają się wydać Rambo armii, albo, jak strażnicy obozu jenieckiego, korzystają z usług prostytutek. Niechęć do nich mają potęgować warunki w jakich przetrzymywani są więźniowie. Już gdy Rambo zbliża się do nich, słychać jęki. Gdy podchodzi bliżej, widać wszechobecne pająki i szczury. Jeden z jeńców ukrzyżowany niczym Jezus, zostaje wybawiony przez bohatera, który o resztę upomni się później.
Widz poznaje miejscowych jednowymiarowo —  chciwość, brudny seks, nieludzkie traktowanie jeńców. Kamera nie skupia się na Wietnamczykach, przedstawieni są jako bezkształtna masa, schowani za roślinnością lub w cieniu. Nie widać też twarzy strażnika obozu (zasłania go światło).
Na tym nie koniec „odczłowieczania” Wietnamczyków —  zabrano im nawet prawo głosu, nie tłumacząc kwestii. Rambo może ich więc zabijać, bo widz nie będzie identyfikował się ze złymi ludźmi, nieznanymi z imienia i nie artykułującymi swoich myśli w zrozumiałe słowa. Choć jest brutalny, nigdy nie znęca się nad wrogiem, ale zabija szybko i skutecznie.

Przeważająca technika amerykańska widoczna jest na każdym kroku. Wietnamczycy nie używają łącza satelitarnego, komunikują się prymitywnym gwizdkiem. Ich broń i umiejętności wojskowe również są na niskim poziomie. Ostrzał kutra, którym ucieka Rambo, jest długi i nieskuteczny. Symbolowi konserwatywnej Ameryki wystarcza jeden strzał z rakietnicy, by rozprawić się z wietnamską łodzią.

Aby przekaz był wystarczająco czytelny dla każdego, schwytany (na wskutek braku pomocy konformistycznej części swoich rodaków) i zakuty w dyby Rambo przedstawiony jest w pozycji chrystusowej, co dodatkowo podkreślają jego długie, rozwiane włosy. Symbolicznie cierpi więc za Amerykę.

Druga połowa filmu ujawnia kto jest prawdziwym zagrożeniem Ameryki AD 1985. Wietnamczycy, choć ciągle groźni (w końcu komuniści), ustępują miejsca swoim towarzyszom z Rosji. W obozie, gdzie przetrzymywany jest Rambo, lądują Sowieci. Dopiero oni są prawdziwym przeciwnikiem, godnym USA. Nawet broń używana przez Wietnamczyków pochodzi z Rosji. Rosjanie mają helikoptery i nowoczesną broń. Są prawdziwym zagrożeniem. Ich pokonanie wymaga znacznie więcej wysiłku (długa walka na pokładzie helikoptera). O tym, że to właśnie Rosjanie są pierwszoplanowym wrogiem świadczy m.in. fakt, że w przeciwieństwie do Wietnamczyków, zyskali twarze a ich dowódcy mają nazwiska. Ponadto mówią po angielsku, więc można ich traktować poważnie. To oni stosują najbardziej wyszukane tortury z rażeniem prądem na czele. Stosują brutalne metody, więc ich śmierć jest tym bardziej usprawiedliwiona. Gdy giną wrogowie USA, ich śmierć pokazana jest jednak za pomocą planów ogólnych. Nie widać cierpienia, tylko wybuchy, jak wtedy gdy Rambo przejmuje helikopter i bombarduje pozycje wroga. Finał to pojedynek z radzieckim helikopterem.
Choć zginął jeden jeniec, Rambo i Ameryka, którą prezentuje, zwyciężyli. Kraj nie zostawił nikogo na pastwę wroga. Dawny ład został symbolicznie przywrócony.

Na podstawie wskazanych przeze mnie przykładów ideologii obecnych w filmie widać wyraźnie, że „Rambo 2” stosuje ją świadomie. Trudno więc uciec od wniosku, że powstał na wyraźne polityczne zamówienie lub przynajmniej aprobuje dominującą ideologię. Przytaczając słowa francuskiego filozofa marksisty, Louisa Althussera: —  „ludzie” w ideologii nie „przedstawiają sobie” realnych warunków istnienia, swego realnego świata, ale przede wszystkim swój stosunek do tych przedstawionych warunków. Jest to stosunek, który znajduje się w centrum każdego przedstawienia ideologicznego, a więc urojeniowego realnego świata!”.  Wychodząc od słów Althussera można więc uznać świat przedstawiony w „Rambo” światem, jakim chcieliby go widzieć ludzie u sterów władzy. Taka interpretacja jest tym bardziej prawdopodobna, jeśli zdamy sobie sprawę, że wielkobudżetowe hollywoodzkie filmy wojenne powstają przy pomocy Pentagonu, który nieodpłatnie wypożycza wart wiele milionów sprzęt wojskowy. Warunkiem jest oczywiście ukazanie wydarzeń w zgodzie z panującą ideologią.

W podziale dokonanym przez Comolliego , który dzieli filmy na siedem grup ze względu na stosunek do ideologii, „Rambo” przypisać możemy do grupy filmów o treści politycznej, akceptującej język i wyobraźnię panującego systemu. „Rambo” nie próbuje udawać, że jest inaczej. Ukoronowaniem aprobującego stosunku do panującej ideologii jest finałowa kwestia głównego bohatera: „(…) Chcę, aby nasz kraj kochał nas tak jak my go kochamy. Tego właśnie chcę.”

Rambo to wytwór Ameryki, która potrzebuje bohaterów wojennych, ludzi czynu. Wprawdzie w powieści Davida Morrella, na której bazuje legenda Rambo, bohater zostaje uśmiercony, jednak o tym nierozważnym kroku pisarza nikt już dziś nie pamięta. Duch Rambo, Ameryki, która toczy wieczną wojnę w słusznej sprawie, jest ciągle żywy, czego dowodem interwencje w Iraku czy Afganistanie. Przemysł filmowy wspiera ją jak może, przykładem najnowsze przygody Rambo. Tym razem symbol republikańskiej Ameryki rusza do Birmy, aby bronić chrześcijańskich misjonarzy przed okrutną juntą wojskową. Pozostaje tylko radośnie zawołać: GOD BLESS AMERICA, GOD BLESS JOHN RAMBO!

praca napisana na II roku filmoznawstwa

skomentuj

Your email is never shared. Required fields are marked *

*
*

Please copy the string 9yR33Y to the field below: